Nabiał, owoce i najpiękniejsze hobby świata

07 września 0 Comments


Świat jest najpiękniejszy wieczorem. A zwłaszcza w momencie osiągnięcia takiego stanu, w którym przez krótki moment ma się najszczęśliwszą i najbardziej odprężającą myśl na świecie, że już nic nie trzeba dzisiaj robić. No może poza zajęciem się ulubionym hobby, czyli leżeniem na kanapie i patrzeniem się na coś, co się rusza. Ruszać się mogą psy, obrazki w telewizorze, albo w komputerze. I wtedy jest dobrze, wspaniale i przecudownie i to wszystko jednocześnie się czuje i można od tego szczęścia niemal umrzeć. Wtedy jednak pojawia się straszny strach, bo jak to tak umrzeć, kiedy właśnie jest tak dobrze - to by było niesprawiedliwe, ale świat jest niesprawiedliwe, co zwiększa prawdopodobieństwo zaistnienie właśnie takiej koincydencji. Oczywiście to sprawia, że strach się jeszcze robi straszniejszy i wtedy trzeba jak najszybciej przerwać to błędne koło - czyli włączyć serial. 

Dobre seriale niestety mają to do siebie, że szybko się kończą i nawet jeśli nie jest to koniec definitywny to potem trzeba czekać bardzo długo na kolejny sezon i to jest rodzaj sadyzmu, wszak przemijamy tak szybko, a ja bym bardzo nie chciała z jakiegoś powodu nie dowiedzieć się, jak się skończy Gra o Tron. W każdym razie w sytuacji przerwy między sezonami naszych ulubionych seriali, znalazłyśmy z Myszowilkiem remedium w postaci serialu, który spełnia podstawowe kryteria uznania go za ten właściwy. A mianowicie wciąga i pokazuje, że inni mają gorzej od nas. Tak zaczęłyśmy oglądać House of Cards, który okazał się mieć jeszcze dwie dodatkowe zalety: dużo odcinków na które nie trzeba czekać, no i wszyscy już go widzieli, czyli nie spoilerują, nie ekscytują się, można oglądać w spokoju serca. 

Podczas oglądania trzeciej serii Myszowilk nagle zrobił się cichy i jakby bardziej uważny. Spojrzał na asystenta Underwooda ze świeżością, którą mogłaby zachwalać każda pani w mięsnym i to bez żenady. Miałam wrażenie, że czas zwolnił, a aktorzy serialu czekają, gdyż za chwilę wydarzy się rzecz wiekopomna. I ja też już nie oglądam tylko patrzę na nią i czekam, aż te piękne neurony dokonają mistrzowskiego przewodzenia i wygenerują coś, co znów utwierdzi mnie w przekonaniu, że jestem z tą właściwą kobietą. I wtedy, wyczekując odpowiedni moment w tej ciszy, by idealnie wyjść z progu i oddać najdoskonalszy skok na skoczni życia, powiedziała: „On wygląda jak pół-jajko, pół-kiwi”.


Tak, to jest ta jedyna!

Psy, kobiety, grafika i psychoanaliza, czyli mieszanka wybuchowa.

0 komentarze: